poniedziałek, 3 lipca 2017

Open'er 2017

Szukanie Jarka, kultowy autobus na środku pola i tłum ludzi moknących w deszczu, wykrzykujących teksty ulubionych piosenek - niektóre rzeczy można zrozumieć dopiero będąc częścią pewnych wydarzeń. To właśnie przyniósł mi debiut na tegorocznym Open'erze - festiwalu (nie tylko) muzycznym. 




Dobre lepszego początki


Początkowo, kiedy myślałem o tym festiwalu pierwsze co pojawiało się w mojej głowie to słynna Coachella, festiwalowe letnie stylizacje i pełne słońce. Później jednak zszedłem na ziemię i dotarło do mnie, że gdyńskie Kosakowo to jednak nie Kalifornia. Wtedy zaczęły się modły o pogodę na te cztery dni, a później już tylko szukanie ciuchów, które będą ciepłe, nie przemokną i ewentualnie po powrocie mogą znaleźć się w koszu. Tak, tak, trochę mnie poniosło - nie wyrzuca się ubrań, cokolwiek by się nie działo! Całe szczęście Trójmiasto przywitało wakacyjnymi promieniami słońca. Myślałem, że lepiej być nie może i nawet nie wiedziałem jak bardzo byłem w błędzie.





Festiwalowa miłość

Z każdą chwilą podobało mi się bardziej. Nie było to tylko miejsce gdzie słucha się dobrej muzyki, gdzie się ją poznaje, rozmawia o niej czy nią rozkoszuje. Mimo, że to nie Kalifornia, nie brakowało modowych świrów, którzy świetnie godzili festiwalowy look ze zmieniającą się pogodą.  Cudownie było zobaczyć tak wiele osób, którzy ubiorem wyrażały siebie, z dala od mainstreamowych trendów kreowali swój styl. I to jest właśnie ta wolność, o której mówił Oliwier Sim - wokalista grupy The XX, podczas ich koncertu. Podkreślił, że kocha festiwale za to, że są miejscem do tworzenia "swojego" i czerpania z tego przyjemności. Uświadomił mi to, co odczuwałem, a nie potrafiłem nazwać - nieograniczoną przestrzeń dla kreatywności.




Co było najmodniejsze w tym roku na Open'erze? 

Bawiło mnie to pytanie, które przewijało się dość często w internecie. Ja odpowiedziałbym, że największą furorę zrobiło przeciwdeszczowe ponczo, dostępne we wszystkich możliwych kolorach, standardowo sprawdzały się też kalosze. Jeśli jednak oczekujecie moich spostrzeżeń na temat tegorocznych trendów: zniknęły wianki i kapelusze, w zamian pojawiły się kolorowe włosy i czapki z daszkiem. Hitem festiwali muzycznych w tym roku są brokaty (także na twarzy, także u facetów), błyszczące materiały i przezroczyste lub mleczne kurtki. I oczywiście król festiwalu - jeans. 





Nie planowałem napisać tej notki, nie robiłem zdjęć stylizacji więc nie będę też pisał co miałem na sobie. Ta notka powstała z mojej inspiracji tym festiwalem i postanowiłem, że jest coś czym chcę się z Wami podzielić. Nie stawiajcie sobie ograniczeń i wykorzystajcie festiwalową przestrzeń. Słuchajcie muzyki i to niech ona zainspiruje Was do stylowej kreatywności. Jeśli wybieracie się na festiwal nie bójcie się spróbować czegoś nowego, innego niż wszyscy. Bądźcie niemodni! 



Xsiąże M

2 komentarze:

  1. Cała garderoba przetrwała czy musiałeś coś wyrzucić? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całe szczęście wszystko przetrwało, a wszystkie plamy się sprały! Zatem sukces :)

      Usuń